niedziela, 22 września 2013

Słodycze? Dlaczego nie !

Fitmaminka startuje w konkursie "o matko, jesteś kobietą". Polecam wam mój wpis na blogu konkursowych dotyczący jedzenia słodyczy. Odmawiacie sobie? Niepotrzebnie :)


Część wpisu...

1. Jeśli już musisz jeść słodycze - sięgaj po nie maksymalnie raz - dwa razy w tygodniu.
2. Jeśli wypada "Twój" dzień tygodnia na zjedzenie czegoś słodkiego - zrób to koniecznie przed 15:00
3. Jeśli jest przed 15:00, wypada TEN dzień, w którym zaraz pochłoniesz coś słodkiego i.... jeśli już musisz to zjeść - zjedz coś słodkiego zaraz po posiłku (po śniadaniu, drugim śniadaniu, ostatecznie po obiedzie).

Więcej na http://www.babyboom.pl/forum/blogs/fitmaminka/jak-z-umiarem-jesc-slodycze-utrzymac-szczuple-zycie-4383/

Zapraszam do poczytania !!!!!!


PODPIS

sobota, 7 września 2013

Extremalnie schudnąć - w miesiąc.

Schudłaś 8-14 kg w miesiąc? Współczuję...

Myślisz, że diety są głupie? To prawda... są głupie.

Dlaczego?



Wydaje mi się, że niemal każdy, kto nie akceptuje w pełni swojej sylwetki zasmakował diety wyszczuplającej. Od czego zależał wybór? W większości przypadków od reklamowanych efektów. Nie znam osobiście nikogo, kto by te efekty utrzymał wraz z dobrym samopoczuciem.

Diety cud są zatem głupie, są jednakowoż nieskuteczne. Wiecie, że prowadzą też do otyłości? Wiesz, co dzieje się z Twoim organizmem kiedy dietujesz?
Słuchaj.

Rozpoczynając dietę na początek ograniczasz ilość spożywanego pokarmu. Często bardzo drastycznie, zakańczając poprzedni dzień pożegnalnym hamburgerem, piwem, pizzą itd itd... Nie istotne, czy zaczynasz dietę kapuścianą, marchewkową, czy ciasteczkową, po kilku dniach odczujesz skutki, a Twój organizm zacznie domagać się innych wartości odżywczych i dawać oznaki zmęczenia.
Nasze ciało to bardzo dobry strateg, nie dostarczając mu niezbędnych składników szykuje się na wojnę...z nami samymi! Nasze ciało, nasz organizm nie chce umierać, zaczyna więc się bronić : przemiana materii spowalnia, zaczyna walkę z niedoborem kalorii. Zaczyna się TEN moment, kiedy przestajemy szybko chudnąć (a raczej tracić na wadze), oraz zaczynamy się zastanawiać czy dieta ma sens, skoro nie chudniemy.
Prawda jest taka, że tracimy masę mięśniową, która była nam niezbędna do spalania tłuszczów, które nam dokuczają. Nie o to chodziło? No to przykro, bo taki dieta ma cel. Bardzo często w tym momencie zakańczamy dietę i wracamy do normalnego życia. W tym momencie wraca efekt jojo, nabieramy masy (nie...nie mięśniowej), przy czym nasz metabolizm nadal pracuje wolniej. Ot przepis na efekt jo-jo.
Czym właściwie jest efekt jo-jo? 


Najprościej napisać, że jest przygotowaniem się naszego organizmu na kolejną, ewentualną walkę z głodem. Całą filozofia.


Ćwicz.

Nie lepiej nabrać masy mięśniowej, która spali naszą niechcianą tkankę tłuszczową? Na początku efekty wagowe nie będą widoczne, ale czy to o wagę chodzi, czy o naszą sylwetkę? 2 kilogramy tłuszczu każdy może sobie wyobrazić. Jednak wiecie jak wygląda masa mięśniowa? Kto wie, ten nie stosuje głupich diet a ćwiczy. Polecam :)


PODPIS

poniedziałek, 2 września 2013

Praca na siedząco a sylwetka Fitmaminki

O ile sam fakt pójścia do pracy napawał mnie optymistycznym myśleniem o zachowaniu diety - o tyle nieprzespane noce, ciężkie i długie godziny w pracy, intensywne popołudnia nie dawały mi doprowadzać mojej diety do skutku.
Dieta oczywiście mieszana. Fitmaminka nie umie się wpasować w sztywne reguły, także lekko je ponaginałam.



Złamałam swoją pierwszą zasadę i zaczęłam od robienia kanapek do pracy. Chleb...chleeeeeb! Miałam go nie jeść. Niestety korporacyjne biurko nie jest na tyle pojemne, by pomieścić pojemniki z sałatkami, jogurty i resztę czarów i eliksirów, które zwykłam jeść do tej pory.
Tak czy siak przystałam na jedzenie co 3 godziny, by jakoś z rytmu bardzo nie wypaść. Najbardziej obawiałam się powrotu do domu, taranowania drzwi i zamykania się w lodówce pochłaniając wszystko co mam do przekąszenia w oczekiwaniu na obiad... No właśnie!

Obiad. 
Też zwykłam go nie jeść. Ewentualnie mięso, sałatki, ryby... ale taki niedzielny obiad znów zaczął pojawiać się na moim stole. Mój organizm na szczęście zniósł to z podniesioną głową, a żołądek potraktował moje chwile zapomnienia jako wyzwanie.
Efekt JOJO. Nie posiadam. Na szczęście. Nie posiadam też panicznego stawania na wadze (oczywiście z samego rana, załatwiwszy wcześniej wszystkie fizjologiczne potrzeby łącznie z wysmarkaniem nosa, obowiązkowo maksymalnie w jednej parze majtek. Z koronką).

Przyznam się - wchodzę na wagę co 1-2 dni, jednak efekty mierzę co tydzień - dwa. Praca siedząca niestety nie przyspiesza metabolizmu, co też spowalnia efekty moich ćwiczeń. Na jakiś czas pożegnałam Chodakowską, mam lekko dość tego uśmiechu, iskry w oku - jak chcemy spalić tłuszcz musimy cierpieć, no...z przymrużeniem oka oczywiście, ale choć troszeczkę trzeba zdawać sobie sprawę, że robimy coś dla naszego ciała. Uśmiechniemy się po zmierzeniu efektów :)

Minusy pracy siedzącej.
Bolą mnie jelita. Mam wrażenie, że puchną po każdym ciepłym posiłku. Szukam przyczyny... oprócz tej, że mój tył siedzi 8 godzin, ale jednak przecież zaraz po pracy mój tył biega za dzieciem, potem kucharzuje i ostatecznie biega. Więc równowaga chyba zachowana tak?

Czy ktoś z was pracuje na siedząco? Co z dietą? Jak nie zrobić z siebie wieloryba po roku?








PODPIS

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...