czwartek, 29 października 2015

Runmageddon, nie tylko dla seniorów. Zafunduj dziecku dzieciństwo!

Te wspomnienia....

Dawno dawno temu, kiedy nie wiedziałam co to komputer, Internet kojarzył mi się tylko z jakimś kosmicznym wynalazkiem, a telefon był tylko u babci – miałam dzieciństwo. Tak tak, każdy z nas je ma, jednak było tak energiczne i bujne, że niejedno dziecko dziś nie zrozumiałoby co było w nim tak fajnego. Mimo, że zupełnie inne od tego, które pamiętają moi rodzice – było chyba ostatnim odłamem dzieciństwa wolnego od mediów, od stresu i narzekania.
 Z tego miejsca biję czołem w ziemię w stronę obu moich babć, które bardzo często przygarniały mnie, mojego brata, kuzynkę i kuzyna do siebie z okazji wakacji, ferii. To one wypuszczały nas na podwórko nie wiedząc, co nam do głowy przyjdzie. Nikt za nami nie telefonował, nikt nie pytał o czas, bo jako dziecko nie używałam zegarka, a podana przez spotkanego przypadkiem sąsiada godzina była dla nas tylko zbędną informacją. Nie liczyliśmy czasu. Dla babci liczyło się tylko to, byśmy byli najedzeni i szczęśliwi. 
Do dziś pamiętam wygłupy, które przychodziły nam do głowy, do części się przyznałam po kilkunastu latach, część z nich nigdy nie ujrzy światła dziennego :)
Wspinanie się na płoty, dachy, drzewa, podróże nad rzekę i przechodzenie na „równoważni” przez kładkę. Czasami mam wrażenie, że musiało nad nami czuwać stado niewidzialnych stróżów, bo każdy z nas jest cały i zdrowy. 

Miałam naprawdę cudowne dzieciństwo i z perspektywy czasu żałuję, że moje dziecko nie ma szans na takie. Są tego różne powody. Uzależnienie od kontaktu ze światem (telefony, Internet) stworzyło z nas ludzi zestresowane cyborgi. Nie zaprzeczam, jestem podobna. Daję sobie czasem taryfę ulgową nad moim zachowaniem, bo życie bardzo okrutnie zrobiło ze mnie nadwrażliwą matkę.

Beztroska ginie...

Dzisiaj poniekąd ukrzyżowaliśmy dzieciństwo bezstresowe naszym dzieciom. Fundujemy im szaleństwo na monitorowanych salach zabaw, odtwarzamy idiotyczne bajki na telefonach i tabletach, utulamy do snu kołysanką z youtube. Nie oceniam, nie pytam jak jest, ale po części nasze dzieci są na wyższym poziomie technologicznym niż ja sama 20 lat temu. Czy to dobre? Nie sądzę, ale tylko z tego względu, że za dzieci zaczynają myśleć sprzęty, a wiedzy zdobytej przez media nie potrafią wykorzystać w praktyce. Dobra dość tego, bo nie o wpływie media na myślenie Trzylata ma ten wpis :)






Chcesz zafundować swojemu dziecku niezapomniane chwile? Rywalizacja, błoto, przeszkody, atmosfera? Jesteś sportowym szaleńcem? Zabierz dziecko na Runmageddon! Kilka razy jak wracałam ubłocona, brudna, z „głupkowatym” uśmiechem na twarzy mój Trzylat pytał mnie..: „znów biegłaś w błotku?” 
„Daj na chwilkę medal.”. Po czym oplatał się bandaną z mety i budował swój własny tor przeszkód dla ludzików lego. Obiecałam mu, że jak osiągnie minimum wiekowe – zabiorę go ze sobą. Nic przecież nie uszczęśliwia tak dzieci, jak trochę błota i biegu !
Najbliższa okazja już 7-go listopada w Poznaniu. 

Daj swojemu dziecku się wyszaleć na torze przeszkód podczas Runmageddon KIDS!
Gwarantowany ubaw po pachy i szeroki uśmiech - na dzieci czeka trasa o długości około 1 km, a na niej 10 przeszkód!
Dzieci startują w dwóch kategoriach wiekowych 4-6 i 7-10 lat, godziny startów dla grupy:
Zapisać przez stronę powinien się rodzic/opiekun, ale oczywiście startuje dziecko. :)

Po szczegóły klikajcie tu:

RUNMAGEDDON KIDS POZNAŃ


Ja przyjrzę się rywalizacji dzieciaków z trasy rekruta. Tymczasem doprowadzam moją spuchniętą nogę do porządku, wybity palec wskakuje powoli na miejsce. Jeszcze kilka dni na regenerację!

PODPIS

wtorek, 27 października 2015

Joga lepsza od prozacu

Idealna do walki z melancholią, chronicznym smutkiem, depresją jesienną. JOGA. 

Często pisałam, jak to wysiłek fizyczny i totalne zajeżdżanie organizmu pomaga mi wyzbyć się stresu dnia codziennego. Niekiedy jednak nie ma możliwości całkowitego wyładowania energii i pozostaje biednemu człowiekowi udać się do psychiatry. Wiadomo, jak odległe terminy funduje nam NFZ (tak tak, wszystko zaraz będzie lepsze, jednak na lepsze trzeba jeszcze poczekać). 


Tak więc znalazłam idealny sposób na rozciąganie i relaks w jednym. Co powiecie na chwilę jogi? 
Nie zakładam, że od razu będziecie zawijać stopy za uszy, jednak są sposoby, by rozluźnić mięśnie i zafundować sobie mały relaks gdy nie macie ochoty wystawiać nosa za drzwi.

1. Muzyka. 

Odchodzę na chwilę od radia, łupanek, dubstepu i innego szitu, które towarzyszy mi z głośników. Dodam też, co bardzo istotne - nie da się zrelaksować przy muzyce, z którą jesteśmy osłuchani. Nie namawiam do Chopina i czy innych Czajkowskich - nie żyją. Ponadczasowe są jednak odgłosy naturalne, ciche. Nikt nie wymaga rozmowy, nikt nie słucha, jesteś tylko Ty i muzyka. 


https://welna.files.wordpress.com/2008/04/

2. Czas.

Nie pędzisz na określoną godzinę, nie spóźnisz się, ani nie zapomnisz stroju. Jesteś cały czas w domu, więc masz wszystko pod ręką. Sam fakt, że nie musisz zrobić wszystkiego szybko przed czy po treningu już rozluźnia umysł, co za tym idzie - jesteśmy szczęśliwsi. 

3. Sprzęt.

Do jogi nie potrzebujemy wiele. Kawałek podłogi i dobry przewodnik. Ewentualnie Youtube, gdzie można zacząć od podstaw. Polecam jednak zakup maty, która przyda się pod nasze cztery litery, gdyż pozycji siedzących jest wiele, a nasze kości nie są z gumy :)

W sklepie znajdziemy ich bardzo wiele, radzę jednak zwrócić uwagę na grubość. Ceny wahają się od 50 do 199zł, jednak już w połowie tego przedziału można znaleźć coś idealnego na początek.

http://jogastyl.pl/

Mata do jogi wykonana z odpornego antypoślizgowego materiału, pvc. Jest bardzo wytrzymała i elastyczna.
Jeśli macie zamiar zgłębić bardziej tajniki jogi, polecam od razu kupić sobie kilka rzeczy w pakiecie.
http://jogastyl.pl/product-pol-457-Zestaw-do-jogi-.html



4. Odprężenie.

Rozluźnienie ciała poprzez trening koncentracyjny, w tym swobodne oddychanie dają nam możliwość odnalezienia stanu głębokiego relaksu. Stan ten przynosi podobny efekt jak kilkugodzinny zdrowy sen, w którym ciało jest w stanie szybko się zregenerować. Dlatego właśnie raz na jakiś czas, głównie dla rozciągania wybieram jogę. 

Po niezbędnik do ćwiczeń zapraszam na http://jogastyl.pl

PODPIS

poniedziałek, 19 października 2015

Nie łudź się. Nie "pójdzie w cycki"



Otwieram gazetę i atakują. 

Cycki.



Może po chamsku, może wulgarnie dla innych, ale dla mnie piersi i cycki to dwie różne sfery. 

 Idealne, okrągłe, jędrne, duże - atakujące mnie już z okładki gazet. Nadal pozostają ...cyckami. 

CKM? Playboy? Bynajmniej. 

Z pewnością stworzone by zachwycać, jednak patrząc na "idealną" sportową sylwetkę według poratali i czasopism - widzę tylko uśmiechniętą twarz, solarium, idealny makijaż i sylikonowe cycki.  Z perspektywy marketingowej - lepiej się sprzeda gazeta, gdzie nad kobiecym kaloryferem będą sterczeć sutki na wydętych poduszkach. Z pewnością amerykańscy naukowcy mają swoją teorię na temat naturalnego występowania tego zjawiska, jednak jest ono tak częste, jak śnieg w maju.  Sylwetka niczego sobie, każdy mięsień zarysowany. Mistrzostwo graficzne plus operacja plastyczna. Czy taki powinien być model kobiety fit? Z całym szacunkiem dla miłośników wszelkiej aktywności fizycznej - taka kobieta zachwyca chwilowo, zazwyczaj w sferze seksualnej. Osobiście nie mam nic przeciwko powiększaniu biustu, jednak czy odbiorcy nie zasługują na chwilę prawdy? :)

Źródło: wygrzebane z "internetów"


O ile mięśnie i jędrna smukła sylwetka bywają najczęściej efektem hektolitrów wylanego potu, o tyle kłóci się z wizją seksownych dużych piersi wypracowanych (lub zachowanych) tym samym sposobem.  Spójrzmy prawdzie w oczy. Nadaktywne fizycznie kobiety nie mają cycków :) Jeśli Twoja kobiecość tkwi w idealnych włosach, cyckach i szpilach - będzie ciężko czytać ten tekst. Moja kobiecość jest przede wszystkim w głowie, dzięki czemu akceptuję siebie bez najmniejszych oporów i uwielbiam swoje ciało (jakkolwiek to brzmi - dlaczego taka figura mi odpowiada napiszę na końcu :) ).

***

Sportowa sylwetka kobieca, może pójść również w drugą, przerażającą stronę, gdzie solarium doprawiane jest pomarańczowym smarem z oliwką, a kobiece piersi zasłaniają dwie szmaty (potocznie bikini). Z reguły nie często "szołbiznes" pochłania takie zdjęcia na nagłówki, czy okładki czasopism. Wyjątkowo chętnie okleja się takimi zdjęciami odżywki i przedtreningówki dla sportowców (te bywają przez tak wyuzdane fitspiracje nałogowo wpierdzielane przez szereg amatorszczyzny, by bez nakładu pracy zyskać mięśnie w proszku). 


Nie przypadkiem odzież, a szczególnie bielizna sportowa nie przypomina spadochronów:)

Co zatem zrobić, by wszystko pozostało na swoim miejscu?

Odpowiedź jest prosta. Spakuj zabawki i wróć do bujanego fotela. Poświęcając 3 dni w tygodniu na trening siłowy spalasz tkankę tłuszczową zamieniając ją w mięśnie. Co za tym idzie - góra maleje a dupa rośnie. Z pewnością dieta dobrana idealnie przez doradcę dietetycznego uratowałaby Twoje górne cuda, jednak dopóki jesteś stukniętym psychopatą i ćwiczysz do porzygania możesz pożegnać się z bombowym biustem. I z milionami adoratorów (weź pod uwagę, że równocześnie żegnasz się z milionem dupków, którzy myślą, że masz pod bluzką bufory wielkie niczym klasyczna gwiazda porno). Co innego na ten temat powiedzą mężczyźni, którzy akurat skupiają się na budowie klaty. Cóż. Jeśli nie budują siły i mięśni naturalnie to są tak samo wiarygodni, jak i sylikonowe cycki.
Dopóki czujesz się jak człowiek, akceptujesz swoje ciało, a biceps nie rozsadza Ci rękawów w koszuli nocnej - gra gitara. Nie ma nic gorszego niż obić sobie wrażliwą część klaty sztangą lub drążkiem, dlatego lepiej, że ciało samo dopasowuje się do treningu i dziwactw, które tam wyczyniam :) Mam gwarancję, że płynąc w basenie, nie pociągną mnie na dno i nie poobijam sobie zębów podczas biegu.

Robić to co się kocha i zaakceptować siebie. Przykro mi, ale nie podam tutaj przepisu na dietę cud pt."pójdzie w cycki". Niestety. Nie pójdzie :) 

PODPIS

poniedziałek, 12 października 2015

Każda matka może zrobić coś zwariowanego!




Jaka jest do tego droga?

1. Pokochaj siebie.

Jesteś wspaniała. To, że jesteś matką – dzielną, uśmiechniętą, zaradną – to wystarczy, że możesz poczuć się wyjątkowo każdego dnia. Nie ważne, czy masz jedno, czy wiele dzieci. Dla nich jesteś wzorem, podstawą funkcjonowania każdego dnia. To dla nich musisz być silna. Macierzyństwo to przecież ogromne wyzwanie, którego podejmujesz się każdego dnia na nowo, czy to nie dowód na to, że jesteś wspaniała? Silna? Wyjątkowa?

2. Stawiaj cele.

Dzień jak co dzień, a masz wrażenie, że doba jest za krótka, albo przeciwnie – nigdy się nie kończy. Jakże inny byłby to dzień z listą rzeczy do zrobienia, które możesz najzwyczajniej „odhaczyć”? Pomyśl, jak inny będzie to dzień, kiedy mimo braku większych planów poczujesz, że zrobiłaś wiele rzeczy? Czasami jest tak, że to co robimy nie ma dla otoczenia większego znaczenia. Sama czasami nie jesteś w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie „co dziś robiłam”? Nie oszukujmy się. Siedzenie z dzieckiem w domu to nie jest wcale siedzenie. Z pewnością były kolorowe kanapki, obiad, mycie naczyń, kreatywne zabawy, przyszycie guzika, lub kilka przysiadów. Tutaj wkracza już moje sportowe zboczenie, ale spokojnie – jeszcze dam je Wam odczuć w kolejnych postach. Jeśli przytłacza Cię codzienność sprawa jest prosta – doceń siebie i te małe rzeczy, które składają się na Twoje „siedzenie w domu”. Od razu będzie CI lepiej.


3. Zrób to!


Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc nie zaczynaj z grubej rury. Sport to zdrowie i to jedyne powiedzenie, które jest tak ponadczasowe jak wiersze Tuwima  Zaczęłam od wpisania w Youtube „ dla mam” – kończąc na maksymalnej miłości do ćwiczeń Chodakowskiej, kiedy moje dziecko smacznie spało. To już był dla mnie totalny hardcore, bo mało miałam sił po tak wyczerpującym dniu. Minęło kilka tygodni i było mi mało. Wybiegłam z domu. Ze słuchawkami na uszach pokonywałam co dzień więcej kilometrów i budowałam w sobie siłę, która nie mogła się uwolnić przez długie miesiące. Po 2 latach przyszedł czas na treningi w grupie. Crossfit wyrósł przede mną znienacka. Nie wiem kiedy minął rok jak zaczęłam. Pół roku temu za niewielką namową pierwszy raz wystartowałam w biegu z przeszkodami. Runmageddon – słyszałyście? Takie tam 6 kilometrów i 30 przeszkód. Błoto, rzeka, strumienie, liny i ten pachnący las. Adrenalina, której tak bardzo brakuje mi na co dzień. Dodatkowo idealne SPA, które otoczy Twoje ciało w niecałe 2 godziny. To również pokazało mi, że mogę robić wszystko – pozostając na swoim miejscu – miejscu matki i kobiety.

Nadeszła w końcu upalna sobota. Wtedy – w lipcu przeżyłam Runmageddon po raz drugi. 16 kilometrów, 3,5 godziny zabawy. Piach, węgiel i widok na Śląsk z kopalnianych hałd. Było idealnie. To jest właśnie zdrowe szaleństwo, które każda z Was mogłaby przeżyć. 

Pamiętajcie, że to my stawiamy sobie granice. Stawiamy też cele, do których może być daleko, jednak czasu jest dużo. Wystarczy zainstalować w sobie dużą dawkę determinacji i ambicji. To przecież już mamy. Skąd spytacie? Jesteśmy matkami!
Więc chodź mamo! 


PODPIS

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...