sobota, 29 sierpnia 2015

Biegaczu wyjmij kij z dupy!

Wpis zacznę od tego, że żaden ze mnie profesjonalny biegacz. Biegam, bo lubię, bardzo lubię i sprawia mi to radość. Do tego bardzo odpręża i uspokaja. Na kondycję także nie narzekam :)
Nienawidząca kiedyś biegania nawrócona Fitmaminka straszy na szosach - nie zanotujesz u mnie złotych czasów, ani platynowych sznurówek. Biegam, bo tego chcę, jednak do tego pozostaję człowiekiem :)
Podobny wpis miał powstać jakiś czas temu, odnośnie kultury biegających. Był to jednak jeden przypadek, dziś, kiedy poirytowałam się po raz kolejny - piszę. No trudno. Niech sobie siedzi w sieci moja frustracja. Jeśli coś mnie razi mówię to głośno, a jeśli ktoś mnie rani - krzyczę. Potrafię też oddać, obronić się i plunąć jadem. Miałam tego nie pisać, ale trudno. Jeśli po przeczytaniu ktoś poczuje odrazę, nienawiść czy inne mieszane uczucia służę naparem ziołowym, albo pokieruję do prawego górnego rogu - tam jest krzyżyk :)

Podczas mojego biegania mijam wiele ludzi. Zwykle trasa jest podobna, lecz staram się ją modyfikować na różne sposoby, by nie była taka przewidywalna. Moje miasto jest niewielkie i dużym plusem jest fakt, że mieszkam na jego obrzeżach, gdzie nie muszę szaleć ulicami czy chodnikami przepełnionymi pieszymi. Dokształcam się czasem biegowo i zanotowałam, że bieg po chodniku/asfalcie to czysta głupota, więc staram się zbaczać z opolskich "autostrad" na korzyść piachu i pola ;)
Przeczytałam ostatnio dużo komentarzy na temat, co przeszkadza biegaczom i nie wiem, czy się śmiać, czy pluć jadem. Mi również przeszkadza kilka spraw jako matce biegnącej, jak też omijanej przez biegacza.

Piekło nie zna większej furii niż poddenerwowana matka z PMS :D

1. Kultura

Kultury sportowej uczymy się od najmłodszych lat. Za czasów podstawówki zbiórka w szeregach, odliczanie, sprawiedliwość, przestrzeganie reguł - czy to gry w dwa ognie czy rywalizacji drużynowej w siatkę. Taki sobie savoir vivre ale od strony sportowej - nie zależnie od uprawianego sportu. Uściślając - każdy ze sportów ma trochę inne ramy kultury, a samo słowo kultura jest zbyt ogólne, by je ot tak sobie zostawić do przemyśleń. 
Kulturę jakotaką ma każdy z nas. Niezależnie od tego, co robi w życiu. Decydując się na uprawianie sportu jakim jest bieganie warto więc poznać jego kulturę. Niektórzy jednak zachowują się jakby wybiegli z obory, po drodze ozłocili się w Diorze i połknęli kij (który od dołu wystając z tyłka godzi w innych biegających lub niebiegających wokół, a od góry kij podtrzymuje nos wyżej czoła).
http://runyourlife.pl/

Nikt od Ciebie biegaczu nie wymaga bicia czołem o ziemię na widok innych biegaczy czy to amatorów, czy profesjonalistów. Biegowa PIONA znacie? Ci biegający z nosem wyżej czoła zapomnieli jakie to miłe i fajne uczucie. Piona nie musi oznaczać pokłonu, czy niemalże podania ręki. To tylko miły biegowy gest, który może być choćby skinieniem głowy, uśmiechem, pozdrowieniem. Ludzie bywają wstydliwi, ale nie wszyscy! Możesz przecież odwzajemnić uśmiech, odpowiedzieć na swój sposób na pozdrowienie..
Ostatnio biegnąc szosą mijałam lekko kulejącego, ale wciąż biegnącego mężczyznę. Na pierwszy rzut oka koło 34 lata (mógł mieć też 50 biorąc pod uwagę nowinki technologiczne :P ), trzymający jedną ręką w uścisku swoje mięśnie brzucha, z pewnością miał kolkę, ale wiecie...statystyki, nie można się zatrzymać. Gdy się mijaliśmy uniosłam rękę z uśmiechem a w odpowiedzi usłyszałam..."spierdalaj". Pomyślałam tylko, że miłośnik biegania to z pewnością nie był, aczkolwiek kulturalny człowiek także nie. Długo biegłam z jakimś wewnętrznym niesmakiem i niechęcią. Buraków na trasie nie brakuje, może takiemu jakiś silniejszy wyciągnie kij z tyłka, jak nie to szybko się nadzieje na sfrustrowaną biegaczkę, która buraka dobrze zripostuje. 

Nikt od Ciebie biegaczu nie wymaga niemal nic, z wyjątkiem kultury.

2. Słyszysz mnie?

Jeśli już biegniesz jak święta krowa po ulicy ze słuchawkami wciśniętymi w uszy jadąc autem wcale nie muszę tego przewidzieć - szczególnie wtedy, kiedy właśnie zakręcasz na pasy. Uwierz... statystyki z endomondo nie spadną drastycznie, kiedy poczekasz te 5 sekund. Oczywiście jako pieszy masz pierwszeństwo, jednak iść przez pasy, nie biec. Kierowca nie jest w stanie przewidzieć, czy nagle skręcisz na ulicę, czy pobiegniesz prosto. Każdy z nas jest tylko człowiekiem, a Ty nie jesteś świętą krową. Nie jestem idealnym kierowcą, który depcze hamulec przed każdą zebrą, oraz nigdy nie minął ciemnozielonego światła. Rozwaga jednak nie boli.
Jeśli już biegniesz z zatkanymi uszami poza całym światem miej też wyobraźnię. W trosce o własne i innych zdrowie. 


3. Biegnę i....**UJ.

Biegniesz po chodniku? No spoko. Miej jednak na uwadze, że po chodniku się chodzi. Wyprzedzając Twą ripostę - tak wiem - są miejsca na spacery, ścieżki rowerowe, a biegowe? Cóż. Jest nas nadal tak mały odsetek, że sam Duda "nie da". Dlatego właśnie masz obowiązek wymijać wszystko, co stoi na Twojej drodze. Mieć na uwadze beztroskę dzieci, matki z wózkiem, czy zakochaną parę. Co ich obchodzi, że Ty tamtędy biegniesz? To Ty biegaczu stwarzasz zagrożenie swoim ruchem więc wyluzuj poślady i zrób kilka zygzaków dla bezpieczeństwa Twojego i dzieci. Osobiście odradzam bieganie po chodniku. Jeśli chcesz nabić sobie kilometry na endomondo idź do lasu, na polną ścieżkę, albo tam, gdzie jest bezpiecznie i szeroko. 

Cóż. Przeczytałam ostatnio, że biegaczkę jedną i drugą "wkurwiają" dzieci na chodniku, bo nie są przypięte do matek albo wózków. Jeszcze bardziej wkurwia dziecko, które się szczerzy. Masz rację biedaku - nic tak nie wkurwia jak szczęście innych. Tekst, mimo że traktowałam z przymrużeniem oka bardzo mnie zagotował. Sam fakt o "babie z wózkiem" i technikach omijania był fajnym humorzastym żartem, jednak niektórzy w komentarzach wylali całą skisłość, która w nich siedziała. Tym samym gorzko przekonałam się, że mimo wszystko trzeba oddzielać "biegaczy" od "pobiegujących" bo nie dość, że będzie popierdzielał chodnikiem z fochem na cały świat, to jeszcze trąci Ci dziecko, bo wlezie mu pod buta (i tu uwaga - specjalnie i celowo). Z tego co mi wiadomo, dzieci nie mają jeszcze tak dorosłego myślenia i nie są w stanie z pełną premedytacją popsuć statystyk frustratowi :D
Mam nadzieję, że podczas spaceru z dzieckiem żadnego takiego nie spotkam, bo nie ręczę za siebie, jeśli ktoś celowo wbiegnie w moje dziecko "bo się pałęta". Przykre jest, że niektórzy biegacze zachowują się jak dzikie zwierzęta, patrzące tylko na swój czubek nosa i cel do osiągnięcia. Na szczęście to tylko odosobnione przypadki, o których warto mówić głośniej, bo jeszcze są na dobrej drodze,by przestudiować punkt 1. 

4. W worku na ziemniaki i w Diorze :)

Dobrą życiówkę możesz pobiec zarówno w ozłoconych Adidasach Supernova, jak też w takich wiecie...kilka półek niżej z chińskiego za piętnastaka. Możesz obwiesić się zegarkami za pierdyliardy i nałożyć 3 bandany na czoło. Twoja powłoka będzie wyglądać profesjonalnie, z pewnością mniej profesjonalnie niż kobiety biegnącej w t-shircie męża i lekko dziurawych ukochanych butach. Co was może połączyć? Miłość do biegania. Endorfiny, spełnienie, radość, uśmiech, odprężenie. Nie. Nie mówię o seksie. To bieg, choć zastanawiam się, czy wielu nie stosuje biegu jako idealnego zamiennika ;)

5. Po co....
Po co to wszystko piszę? .... Sama biegam i staram się tak zachowywać, by nie frustrować i nie narażać na komplikacje ludzi, którzy mnie otaczają. Staram się wgłębiać i rozumieć kulturę tego sportu i aktywnie i mile w niej uczestniczyć. Oczekuję, że wzrastająca popularność biegania nie obierze kierunku "chamstwo i buractwo" jak to się dzieję w innych dyscyplinach. Bieganie jest o tyle piękne, że nic do niego nie potrzebujesz. Odrobina walki, dobry humor, nogi i łeb na karku. Nie zapominaj wziąć tego ostatniego, a Twój trening będzie pozytywny dla wszystkich.

Biegaczu, jeśli jesteś chamem, burakiem, a dodatkowo podejrzewasz, że masz kij w dupie mam dla Ciebie kilka słów - ogarnij się, zanim ktoś uprzejmy ogarnie Ciebie ;)

Tekst powstał po części z przymrużeniem oka.
Taka Jęcząco-rycząca satyra. Czaisz?

No.

PIONA!



PODPIS

piątek, 21 sierpnia 2015

Matko, jaka jesteś silna !

Piątek, piątunio. Dobrze, że mam fejsbuka, bo gdyby nie wpisy z rozmachu poszłabym jutro do pracy. Budzik o 4:30 z dnia na dzień jakoś ciszej dzwonił. Dziś to było już apogeum "nie". Zaletą matki jest jednak to, że wstanie. Wstawała w końcu o północy, i godzinę przed budzikiem, bo dziecko pić chciało, wcześniej jakiś zły sen, jeszcze wcześniej obudziłam się, by szturchnąć B - niech też się przejdzie. Praca w korpo ma to do siebie, że nie muszę być sztucznie uśmiechnięta i tryskająca energią o 6 rano. O 13:55 z kolei jestem w stanie euforii i radości, bo zaczynam dzień "właściwy".

Obiad, spacer, trochę zabawy i BUCH - wieczór. 

 Bardzo długo nie mogłam zebrać myśli. Wiele razy świeciła mi się ta komiksowa żarówka nad głową i wpadała nowa myśl. Funkcja "zapisz szkic" w biegu nie działa, a w natłoku obowiązków rozmyła się wraz z kąpielą mojego Trzylata. Odpuściłam więc. Wieczorne rytuały są tak rytmiczne, tak przewidywalne, że wydaje się móc zrobić coś ponad to. Na przykład pomyśleć, zapisać, zapamiętać. Nic z tego. Mimo, że wykonuję coś niemal z zamkniętymi oczami muszę mieć je zarazem otwarte. Najlepiej też, żeby wyrosły mi na plecach razem z druga parą rąk. Podczas kąpieli Trzylatowi rozmókł plaster, a w konsekwencji odkleił się nieco z jego morderczej rany, którą nabawił się walcząc z rabusiami wokół komisariatu lego. Było jasne, że bohater nie chce widzieć śladów porażki na swojej ręce, a plaster zniknął. Później rozpoczął się armagedon. Ból, płacz, lament i tony wysmarkanych chusteczek. Jak żyć? Plaster pochłonęła pachnąca kąpiel, zjadł smok z piany, wodny potwór i reszta czeluści - przepadł....a drugi który proponowałam był z Pandą. Panda jest głupia wiecie? W pewnym momencie i ja chciałam prosić o szybką reanimację, bo baterie mi siadały. Wyskoczyłam z jakąś głupią Pandą na wojenną ranę Trzylata. Człowiek wpierdziela te witaminy, żeby się na starość nie posypać, po czym sam ma ochotę włosy sobie z głowy rwać z tej niemocy. 

Potem zasnął. Chwile jeszcze siedziałam otulona Bobem Budowniczym z głową podpartą rękami. Jeszcze 10 minut wcześniej miałam w planach szybko wykąpać, położyć i pomachać rękami przed ćwiczeniami z Youtube słuchając do tego "jeszcze troszkę", "wierzę w Ciebie", "nie opuszczaj mnie" i to słynne "ja już mam błogostan". Ja też miałam. Tuż przed momentem nim kolana rozjechały mi się zwalniając tor ręką i głowa runęła mi w jakąś otchłań. Wtedy się obudziłam, chociaż śmiało stwierdzę, że nie spałam. Stwierdziłam osiągnięcie celu widząc drzemiącego Trzylata i wyszłam. 
Odechciało mi się Youtuba i marszczenia mięśni, bo z nieziemskim efektem sponiewierałam się moją pseudo drzemką, po której czułam się jakby przejechał mnie walec (a potem ktoś zeskrobał z asfaltu i przejechał wertykulatorem). Dodatkowo olśniło mnie, że to uczucie wcale nie jest mi obce. Czuję je średnio co drugi trening, jednak zwykle po nim szybko nadchodzi sen. Dziś do snu nie było tak blisko, zapakowałam się mimo to do wanny* (tak sprostowując - mam średnio wysoki brodzik i jak się dobrze upcham to istnieją momenty, kiedy woda podchodzi do pępka :D ), łapałam kolejną zwiechę tym razem na mokro i zbierałam z krawędzi żółte lego ludziki, kilka aut, buteleczki po kolorowych kapsułkach do kąpieli, gąbki, klocki. Przypłynął też do mnie błękitny plaster z Kubusia Puchatka przez który to właśnie znalazłam się w tym miejscu i w tym czasie. 






PODPIS

piątek, 14 sierpnia 2015

Ile razy się poddajesz?

Otaczający nas świat ma niebywale wielki wpływ na to, co i jak robimy. Kiedy to robimy.
Kiedy zaczynałam przygodę z "odrestaurowaniem swojego ciała", mój Wojtek był jeszcze malutki. Wychodzenie z domu nie stanowiło żadnego problemu, bo czy zostawał z nim mąż, czy moja mama bawił się świetnie i miał super humor. Za ćwiczenia w domu brałam się jak tylko usnął, a ponieważ była to godzina 19:30-20:00 miałam jeszcze dużo czasu by odpalić youtuba i zająć się tylko i wyłącznie sobą. Z rana praca od 6 też nie dawała się tak we znaki, bo czułam, że moje ciało jest co raz bardziej wdzięczne za poświęcany mu czas. 

Od tego czasu minęło już niemal 2 lata a schemat jest bardzo podobny. Są jednak większe ograniczenia. Co raz częściej gdzieś w duchu się załamuję i zastanawiam się czy aby na pewno to wszystko ma jakiś sens, czy idę dobrą drogą i czy nie robię tym nikomu krzywdy. Bycie matką aktywną z mojej perspektywy ma bardzo dużo plusów. Właściwie to same. Co do tego jest potrzebne? Wsparcie.


Chyba największe odczuwam  rodzicach. Pierwszy raz zobaczyli co wyprawiam wpadając na pierwsze crossfitowe zawody. Potem przyszli też na kolejne i nawet zawitali w sali treningowej :) Wiem, że będą dumni niezależnie od tego, co bym robiła, mimo że tato do tej pory puka się w głowę jak go straszę mięśniami :)
O wsparcie staczam w moim środowisku domowym nieustanną walkę. Mój 3 latek wie co robię 2-3 razy w tygodniu wieczorem i jest ze mnie dumny (tak tak, kilka razy to słyszałam). Chętnie ze mną ćwiczy w domu na swój sposób i jest bardzo aktywnym dzieckiem. Podczas wyjazdu to on właściwie był moim motorem napędowym do ruchu, bo bułgarskie słońce było tak gorące, że dodatkowo pocić po prostu mi się nie chciało. Pokochałam życie w ruchu ale co jakiś czas zastanawiam się... po co to robię? 


Każdy trening jest inny - obojętnie, czy biegam, pływam, czy idę na crossfit. Każdy trening zależy od tego, jaki wcześniej był dzień. Czy to przypadek, że właściwie na każdym z treningów wyładowuje emocje z dnia bieżącego? Czy to ze mną jest coś nie tak, czy może z moim związkiem?

Czy to normalne, że robiąc coś dla siebie zabieram ze sobą wparte mi poczucie winy, że zostawiam małego na 2 godziny pod opieką "niematczyną"? 


Ograniczyłam spotkania towarzyskie do naprawdę minimum. Nie, nie odrzuciłam znajomych - mam ich na treningach, w pracy, mam trzy wspaniałe przyjaciółki. Jedna z nich 3 miesiące temu została szczęśliwą mamą. Od tej pory nie udało mi się z nią zobaczyć, mimo że dzieli nas 300 metrów (dodam, że jestem otwarta i nadal czekam na to spotkanie). Co jest ze mną nie tak? 
Druga przyjaciółka miała to nieszczęście, że była zmuszona zmienić pracę i z codziennego widywania się pozostał nam właściwie kontakt telefoniczny i spotkanie raz w miesiącu. Trzecia z nich jest moją bratnią duszą od liceum, czyli już ponad 10 lat. Mimo, że rzadko się widujemy zawsze mogę liczyć na kilka słów otuchy. 


Dziś zebrało mi się na przemyślenia. Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam, że jestem sama. Bliskość przyjaciół i rodziny jest odczuwalna, lecz nie namacalna. Mąż jakoby odsunął się od moich treningowych wyczynów i totalnie nie czuję dumy w żadnym z moich bliskich. Co lepsze - nie oczekuję tego i nie oczekiwałam. Łatwiej było mi jednak robić coś dla siebie - wiedząc, że jest to dobre, fajne, że nikogo tym nie krzywdzę. Słyszę jednak, że moje dziecko "marudzi" kiedy mnie nie ma i bardzo mnie to boli. 

Czy to już czas zasiąść w bujanym krzesełku z herbatką i książką i się postarzeć?

Gdy w sercu leje się żal i jakiś rodzaj smutku treningi są bułką z masłem. Wszystko mi wychodzi, 
a cała gorycz przelewa się w pot. Jak mogę się poddać, gdy ruch jest moim lekarstwem na złe chwile, a zarazem dawką szczęścia, którą mam 2-3 razy w tygodniu?

Przeżywam chwilę zwątpienia i nie wiem jak się z niej wydostać. Dróg jest kilka po drodze jednak wskoczę na półmaraton do Warszawy i Runmageddon do Sopotu. Będzie dużo kilometrów przemyśleń. 

a Wy? Wątpiliście kiedyś w to co robicie?



PODPIS

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

KONKURS "FIT TO HIT"


Moim drodzy, z okazji tego, że Fitmaminka jako nowa Ja - kończę  2 lata bawcie się dobrze na konkursie z okazji moich urodzin !!

Pokaż samemu/samej sobie, że fit lifestyle jest cały czas na topie i zgarnij super nagrody.

Nagroda główna:

Pakiet startowy na wybrany bieg w SURVIVAL RACE
















Druga nagroda:

Pakiet startowy na bieg POGROM WICHRA 22.08.2015



Nagroda Trzecia:

Pakiet startowy na bieg 
Burpees RUN by Speed Cross Race 22.08.2015


WYRÓŻNIENIA:
Dla wybranych wyróżnionych zdjęć pakiet upominków przygotowała firma DOTSPORT.pl


REGULAMIN KONKURSU:


1             1. Organizatorem konkursu jest http://fitmaminka.blogspot.com i jest odpowiedzialny za prawidłowy przebieg konkursu.
2.    Konkurs skierowany jest do fanów fanpage Fitmaminka.
3.    Uczestnikiem w konkursie mogą być osoby pełnoletnie, które posiadają zweryfikowane konto na portalu facebook.
4.    Udział w konkursie jest bezpłatny.
5.    Konkurs trwa od dnia 2015-08-03 do 2015-08-15 do godziny 23:59.
6.    Wyłonienie i ogłoszenie zwycięzców nastąpi dnia 16-08-2015.
Zwycięzcy pakietów biegowych powinni się zgłosić jak najszybciej do wskazanego w wynikach sponsora. Zwycięzcy nagród dodatkowych proszeni są o zgłoszenie się poprzez wiadomość prywatną do Organizatora - do 3 dni tj do 19-08-2015, po braku zgłoszenia zwycięzca zostanie wylosowany ponownie.
7.    Zwycięzcy zostaną wybrani przeze mnie i sponsorów konkursu.
8.    Zadaniem konkursowym dla uczestników jest dodanie zdjęcia o tematyce „Fit to hit”. Dodatkowo w kilku słowach opiszcie siebie.
Zdjęcie dodajecie pod plakatem konkursowym na fanpage’u Fitmaminka.
Na zdjęciu powinien się znaleźć m.in.:
a) uczestnik konkursu
b) będzie mi miło, gdy na zdęciu pojawi się karteczka z napisem „Fit to hit”, jednak nie jest to wymóg. Będzie to oznaczało dla mnie, że zdjęcie było zrobione specjalnie na mój urodzinowy konkurs.
Uwaga! Bieg Pogrom Wichra oraz Burpees RUN by Speed Cross Race są biegami, które mają ściśle określony termin – jest to 22-08-2015. Nie ma możliwości zamiany nagród na inne, 
ani wymiany na nagrody pieniężne.
9.    Uczestnik może dodać tylko jedno zdjęcie w konkursie. Dopuszczalne jest tworzenie kolaży z max 3 zdjęć.
10.  Będzie mi miło, gdy zapoznacie się ze sponsorami konkursu, a im będzie niezmiernie miło, gdy polubicie ich fanpage. Adresy fp sponsorów będą dostępne pod postem konkursowym. 
11. Uczestnictwo oznacza akceptację regulaminu.
12. Udostępnijcie proszę plakat konkursowy.



FIT TO HIT!!


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...