Poprawiam fryzurę, a właściwie upinam i wtykam jakieś żelastwo żeby mokre po treningu włosy nie wpadały do oczu. Rzucam w kąt biustonosz, żeby nie zabił mnie podczas podciągania, czy burpeesów. Zbędny balast w biuście poruszałam już w osobnych postach, więc jest szansa, że moje własne cycki nie będą mi przeszkadzały podczas machania sztangą, pod warunkiem, że upchnę je w dobrym topie. Pakuję koszulkę, buty, skarpetki, wodę, sprzedaję buziaka Trzylatowi i życzę mu kolorowych snów. Zamykam za sobą drzwi. Second life zaczyna się za 3...2...1...
Za kolejnymi drzwiami wszyscy mogliby mieć jeden kolor butów, spodni, koszulek, bo niczym się nie różnimy. Momentalnie zanika nawet 20 letnia granica wieku, grzecznościowe zwroty typu Pan Pani, czy stopnie pokrewieństwa. W crossfitowych "boxach" wszyscy stanowią wszechobecną spójność, gdzie mamy tą godzinę - dwie dla siebie, by wypruć z siebie flaki. Umiejętności siła i kondycja (lepsza) rówieśników ciągnie Cię ku lepszym wynikom, a jeśli to Twoje skille są lepsze, jesteś tym, którego każdy chce dogonić. Nikt nie pozwoli Ci w siebie zwątpić, przystanąć - jesteś tu, bo masz w sobie siłę, którą zaraz poczujesz. Tutaj pojawia się rywalizacja, jednak jak to w szanującej się grupie - zdrowa, wesoła rywalizacja, która pokaże Ci Twoją pozycję w szeregu. Czasem będzie to pierwsza, czasem...druga od końca. Nie istotne. Masz gwarancję, że nikt za Twoimi plecami się z Ciebie nie zaśmieje.
Słownik języka polskiego i kulturalnej poprawnej polszczyzny krosfiterzy zostawiają w domu. Dlaczego właściwie tak się dzieje? Czy to totalny brak kultury? Pomijając przerywniki, które każdemu z nas się zdarzają, to w tej kwestii moją myśl zrozumieją tylko Ci, którzy lubią się na sportowo sponiewierać. Wyobraź sobie teraz jeden z najmocniejszych WOD-ów (Workout of a Day), gdzie nie jesteś w stanie wziąć porządnego łyka wody, bo zwyczajnie masz taką zadyszkę, że nie potrafisz wstrzelić się z wodą między oddechami, jakby to wymagało co najmniej nadprogramowego wysiłku. Dodatkowo spotykasz się wzrokiem z innymi ćwiczącymi dając do zrozumienia, że koniec (Twój) jest blisko. Mimo, że spojrzenie mówi samo za siebie (jesteśmy "rodziną" wiemy o co kaman), to po prostu choćby ruchem warg wypowiadasz jak bardzo jesteś sponiewierany.
"Ledwo żyję, ten workout dał mi taki wycisk". Niestety, jeśli należysz do sekty nie będziesz w stanie między seriami wypowiedzieć tak skomplikowanego zdania. I właśnie wtedy łacina i rzucenie przysłowiowym mięsem wystarczy, żeby opisać Twój stan.
"Japierdole" - w 80%
"okurrrwa" - w 15%
inne stanowią procentową resztę.
Będąc w sekcie crossfit jesteś w tak wielkim komforcie, że liczą się ludzie i miejsce, bez względu na resztę. Nie zależy Ci na pachnącej usłanej błyszczącą matą siłowni, najnowszym sprzęcie. Zapomnij także o ulubionym love hicie w słuchawkach - to nie pilates Twojej ciotki. Sprzęt do ćwiczeń jest odpowiedni i jest go odpowiednio dużo, żebyś mógł wykonać trening.
Ludzie w boxach to znakomici trenerzy, przyjaciele i dobrzy słuchacze. Możesz się od nich wiele nauczyć a także oni wiele nauczą się od Ciebie. Nie mówię tutaj konkretnie o samym crossficie, ale box to miejsce, gdzie tracąc siły nabieramy ich, na kolejny dzień, tydzień, miesiąc... Przede wszystkim dzięki tej społeczności, bo przecież większość z ćwiczeń można wykonać samodzielnie w domu, garażu, nawet w terenie. Jednak, nie o to w tym chodzi :)
Ja mam wciąż problem ze zrozumieniem zarówno tego sportu jak i tych ludzi którzy upodlają się w sali.
OdpowiedzUsuńSzanuje ten sport. Szanuje każdy sport tylko mam problem ze zrozumieniem go :)
Nie zrozumiesz dopóki nie spróbujesz - nie domu czy leśny crossfit - właśnie w grupie. To nie aerobik dla ździr - tutaj każdy się szanuje :D
Usuńbyłam, przecież wiesz. nie odnalazłam się.
Usuńnie wiem czy się szanują...dla mnie corssfit jest wyniszczający :P nie karć mnie za to. To tylko moja opinia.
Jeśli nie poczułaś fajnej atmosfery ze strony grupy - BYŁAŚ W ZŁYM MIEJSCU, jeśli nie poczułaś pociągu do tego co robisz - wcale nie musisz, nie każdy musi lubić crossa :)
UsuńAczkolwiek zainteresowanie trenera też jest bardzo ważne, o czym w tekście nie wspomniałam, trener poniekąd wtłacza się w sektę, nie występuje jako osobna jednostka (tylko w niektórych przypadkach:) )
Znam osoby które są tak samo w tym zakochane jak Ty :-)
OdpowiedzUsuńwww.pauladowlasz.blogspot.com
Najważniejsi są ludzie ,ich obecność w takim samym jak ty wydaniu..zmęczeni..zaooceni..ledwo można powiedzieć słowo..a jednak zawsze jest na końcu uśmiech i wspólne choć nie wypowiedziane gratulacje i podziękowanie za świetny trening.To jest ta moc.:) uwielbiam
OdpowiedzUsuńNie wszyscy muszą to lubiec.Ale ją uwielbiam wspólny wysiłek z ludźmi którzy są w tej każdej godzinie jak wspomagającą się rodzina ,niby każdy ćwiczy sam ale wystarczy jedno spojrzenie i wiesz że się wspierany, że jesteśmy razem,a na koniec nie wymowowine -bo nie ma potrzeby-podziekowania za wspólny trening..uścisk ręki jest wystarczająco wymowny.I najważniejsze UŚMIECH na koniec...:)
OdpowiedzUsuńi o to chodzi :D
OdpowiedzUsuńPaweł
Nie należy też zapominać o wylansowanym stroju:)
OdpowiedzUsuńkoniecznie. Biedra się chowa!
UsuńOczywiscie wszystkie ćwiczenia na certyfikowanej skakance itp. �� Niestety czysta komercja. Co gorsza nieuświadomiona. Troche tak jak piszesz "towarzystwo wzajemnej adoracji" (niestety nie zawsze tak bezinteresowne) z pogardą dla wszystkich którzy nie podzielają ich sposobu na życie.
OdpowiedzUsuń