Noworoczne postanowienia...
Wyglądają z szafek, z szuflad, siedzą w lodówce. Ściskają Ci gumkę w majtkach, żeby wiadomo było, co tam sobie wpisać w kalendarz. Są wszędzie - w telewizji, radiu, pracy. Plany plany plany.
Nie ukrywam, że z nowym rokiem każdy na pewno zakłada jakiś plan. W jaki sposób przekłada się on realnie na czyny? Od jutra/poniedziałku/stycznia kupię tonę warzyw, obrabuję zakłady drobiarskie i założę plantację ryżu - dieta gotowa. Zakupię pakiet na siłownię i porwę trenera osobistego, będę tryskać na odległość rezultatami cud. No i jeszcze przeczytam 50 książek (w moim wydaniu musiałyby być to audiobooki włączane podczas snu, bo czasowo nie ogarnę).
Twoje postanowienia muszą mieć konkretną datę wejścia w życie. Ty jesteś ich twórcą i Ty masz na ich realizację wpływ. Możesz je przesuwać i odwoływać. Nie możesz zacząć od dziś, od jutra, bo przecież 12 potraw wigilijnych nie będzie czekać na niespodziewanego gościa. No i przecież trzeba je popić jakimś trunkiem, zagryźć ciastem - nie ma opcji. No i jeszcze Sylwestrowa noc, gdzie zabawa nie ma końca. Postanowienia muszą wejść w życie 1 stycznia. Najlepiej to 2-go kiedy zejdzie kac i zakasamy rękawy do roboty.
Jak to widzi osoba trzecia?
Z pewnością z Nowym Rokiem społeczeństwo masowo wykupuje z aptek środki na rzucanie palenia, oczyszczanie jelit, zdrową wątrobę i odchudzanie. Druga połowa kupując karnet na laser próbuje udowodnić sobie i innym że wcale nie trzeba robić nic, by odhaczyć w dzienniczku "zrzucić 2kg".
Jadąc na trening omijam kałuże, by nie ochlapać dziesiątek noworocznych biegaczy, zgarniam ze sklepowej półki ostatni pęk rzodkiewek. Przychodzę na styczniowy trening, jak zwykle zmotywowana i najedzona po świętach. Ludzi jest tyle, że nie wiem gdzie się obrócić. Minie miesiąc i znów zrobi się luźno, emocje opadną, słomiany zapał zostanie wypalony przez zimową aurę. 2/3 z "odrodzonych" zapali papierosa przy wieczornej lampce wina rzucając w kąt buty do biegania. Postanowi poczekać, aż zrobi się ciepło, aż będą wyglądać na tyle dobrze, żeby pokazać się wśród ludzi lub po prostu zabiorą się za kolejny punkt z listy.
Dlaczego nie robię noworocznych postanowień?
Żyję spontanicznie. Przy 3,5 letnim dziecku ciężko cokolwiek zaplanować. Mogę mieć zaplanowany dzień, tydzień, miesiąc, a wystarczy choroba lub jakiś drobiazg, by plany poszły w niepamięć. Swoje cele zmieniam i modyfikuję cały czas. Po osiągnięciu jakiegoś drobiazgu stawiam poprzeczkę wyżej. Jest to w pewien sposób ciągłe i nie ma wpływu na czas. Nowy Rok sam w sobie wymusza we mnie zaplanowanie pewnych działań jak urlop, święta, imprezy czy treningi. Nie mam tego na liście, jest to w mojej głowie. Z pewnością koniec roku zmusza do pewnych podsumowań, a takowe z pewnością zrobię, bo jestem zadowolona z tego, w jaki sposób moje życie w tym momencie płynie.
Ja też nie postanawiam. Nie lubię tego,a może mało ambitna jestem
OdpowiedzUsuńJa jestem za stary by mieć postanowienia i cele.
OdpowiedzUsuńW końcu i tak na bieżąco staram się być lepszym człowiekiem i czerpać z życia więcej radości.