środa, 3 czerwca 2015

RUNMAGEDDON REKRUT MYŚLENICE. Było Piekło!

Na swój debiut czekałam długo. Na początku tylko podziwiałam filmiki ze zmagań innych uczestników, co raz to bardziej nakręcając się na własny start. Nagle, chyba raczej spontanicznie - stało się. Kliknęłam "zapisz" i biadoliłam skąd to ja wezmę na to kasę. Potem długo myślałam, co ja bym mogła za te pieniądze kupić sobie, dziecku - a wolę wydać na zmieszane z potem błoto. Bynajmniej SPA. Później zostało tylko odliczanie dni i kilka treningów pod kontem błotnego hardcore'a.

SOBOTA 30-05-2015

Miałyśmy do pokonania ponad 200km, ale w ten dzień nic nie było w stanie nas zniechęcić. Narastająca adrenalina poszerzała nam uśmiechy na twarzach, bo zaraz miałyśmy się dowiedzieć co czeka nas na trasie. Adrenalina mieszała się czasem z drobnym lękiem pod tytułem "a co jeśli"...- nie dam rady, coś sobie zrobię, wyzionę ducha, spadnę, utopie się, przestraszę się czegoś.. Nic z tych rzeczy nie miało jednak miejsca :)



fot: Alex P.

Na samym początku ustawiliśmy się w wielkiej kolejce, by odebrać nasz pakiet startowy. Czasu zostawało niewiele, więc sprytnie wślizgnęliśmy się na przód kolejki. Ekipa Runmageddon i zawodnicy jak widać pomagają nie tylko w przeszkodach na trasie :) Do kolejki też chętnie wpuszczają i to na sam przód ! Numery na twarzy, by być lepiej widocznym i heja na trasę!

Przed tym uzupełniłyśmy żołądki elektrolitami i po krótkiej rewii mody na trawniku byłyśmy gotowe na bieg!

fot: Alex P.

fot: Alex P.

fot: Alex P.

fot: Alex P.

fot: Alex P.

fot: Alex P.

Pierwszą godzinę biegu pokonywaliśmy przez leśne góry. Błoto rozmazywało nam się między palcami, na spodniach i twarzach. Strumyk górski ochładzał nas co kilkadziesiąt metrów. Nie ukrywam, że pierwsze spotkanie z nim było okrutnie nieprzyjemne. Poczułam jak woda i muł napływa do moich lekkich jak dotąd butów i wiedziałam, że już nic nie będzie takie jak przedtem. Na szczęście po krótkiej chwili ciężaru butów nie było czuć, a my z niecierpliwością ześlizgując się na tyłkach po hałdach błotnych wypatrywałyśmy kolejnego strumienia bądź rzeczki - idealnych na ochłodę między biegiem a przeszkodą. Były miejsca, gdzie nie byłam do końca pewna swojego bezpieczeństwa. Człowiek jednak w sytuacjach ekstremalnych myśli zupełnie inaczej. Obudził się we mnie instynkt przetrwania i za wszelką cenę pokonując kolejną trudną przeszkodę chciałam ocalić jak najwięcej swoich nóg, rąk...życia :D

fot.: A-MAX

Ściany wspinaczkowe były tak wysokie, że gdyby nie drużyna nie dałabym fizycznie rady do nich sięgnąć. Mój wzrost przydał się podczas zmagań z czołganiem, czy liną, jednak do pokonania 3 metrowej ściany to zbyt mało!

fot: A-MAX



fot: Alex P.

Tuż przed metą zawodników skutecznie zatrzymywała drużyna Highlanders Beskidy, jedyna żywa przeszkoda na trasie Runmageddon. Kiedy tylko ją minęliśmy...

fot: Alex P.

fot: Alex P.

Wbiegłyśmy po medale i radośnie pomaszerowałyśmy pod ZIMNY prysznic. Trudno, nie było ciepłego, ale i tak było nam wszystko jedno :)
Drużyno moja - DZIĘKUJĘ!

CHCĘ WIĘCEJ!!

CHCĘ JESZCZE RAZ!

Jeszcze kilka fotek znajdziecie na INSTAGRAMIE


PODPIS

3 komentarze :

  1. Ale cudownie! Swietnie jak człowiek robi to co kocha, trzymam kciuki za dalsze sukcesy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale czad! Świetne sprawa i gratuluję zdobycia medalu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Też debiutowałam w tym roku na Runmageddonie i też chcę więcej :D Życzę Ci wielu startów w tego typu biegach, a jeśli znajdziesz chwilę, to zajrzyj do mnie, może zainteresuje Cię, jak ja napisałam o rekrucie ;)

    http://gadajaceowoce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za opinie i komentarze!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...